Nie kupiłaś kreacji na karnawał? To bardzo dobrze!

Niegdyś zakup sukienka na jeden raz był oznaką statusu społecznego i bogactwa. Bo mogli sobie na to pozwolić tylko najzamożniejsi. A przecież, gdy przyjrzeć się zjawisku na chłodno, ubrania nie są zazwyczaj wykonane z materiałów jednorazowych i ich powtórne wykorzystanie powinno być więcej niż oczywiste. Na szczęście dziś pokazanie się w tym samym stroju to już nie faux pas. co więcej, wśród gwiazd do dobrego tonu zaczyna należeć to, co wiele lat temu było przecież normalne dla wszystkich, czyli ponowne korzystanie z tych samych ubrań, czasem po drobnej przeróbce.
Upcycling – obce słowo, rodzima tradycja?
Nasze prababki, babki i matki, po części z przymusu, były ekspertkami od upcyclingu. Przez lata w Polsce dostęp do ciekawych ubrań był ograniczony niemalże do zera, więc siłą rzeczy musieliśmy być w tej materii bardzo kreatywni, nie było mowy żeby zjawisko sukienka na jeden raz mogła funkcjonować. De facto wszelkie formy upcyclingu, czy to dopasowywanie, przerabianie, czy oddawanie ubrań innym, nie są w naszym kraju żadną nowością. I bardzo dobrze! Jednak nie dziwi w tej sytuacji fakt, że po latach niedosytu, nietrudno było się zachwycić obfitością. Zwyczaj “sukienka na jeden raz” już wkrótce najprawdopodobniej będzie wydawał się niedorzeczny, a w złym tonie może być każde zachowanie niezgodne z zasadami less-waste czyli 3R – Reduce, Reuse, Recycle (po polsku 3U: Unikaj kupowania, Użyj powtórnie, Przerabiaj).
Ekologiczna moda może się wydawać trudna. I po części jest to prawdą. Kupowanie odpowiedzialnie faktycznie wymaga pewnej wiedzy – jak sprawdzić ekologiczne obietnice marek modowych i jak opierać się marketingowym chwytom. Jako klientki i klienci możemy zrobić dla odpowiedzialnej mody naprawdę wiele – kupując czytać metki, sprawdzać miejsce produkcji, rodzaj użytych barwników, a, gdy już czas naszych ubrań dobiegnie końca – doszkolić się w najlepszych sposobach zagospodarowania niepotrzebnych tekstyliów. Jednym z nich jest wrzucanie ich do pojemników na odzież używaną. By mieć pewność, że ani jedno z nich nie trafi na wysypisko, najlepiej wybrać kontener z oznaczeniem PCK lub EcoTextil.
Najbardziej ekologiczne ubrania to jednak te, które już masz w szafie.
Bo nie wymagają wprowadzenie do obiegu kolejnej rzeczy. Po prostu. Jak tłumaczy Monika Lipnicka z Fundacji Eco Textil, której pojemniki można znaleźć w całej Polsce, by wprowadzić je do obiegu wtórnego: “Podstawowym zachowaniem proekologicznym jest ograniczenie wprowadzania do obrotu nowych rzeczy i przedłużanie ich cyklu życia. Nie bez przyczyny na pierwszym miejscu zasady 3R/3U jest Redukcja ilości (unikanie kolejnych zakupów), na drugim ponowne użycie, a dopiero na trzecim recykling, czyli utylizacja. Tak właśnie powinni postępować konsumenci, taka idea przyświeca też nam. Przekazywanie ubrań wrzucanych do naszych pojemników do przetworzenia (recyklingu) to dla nas ostateczność, w pierwszej kolejności wyłapujemy w sortowni to, co może być przeznaczone do ponownego użycia. Recykling to ostateczność.„
Nie sposób jednak dłużej odwracać oczu od problemu, jakim staje się “śmieciowa moda”. Słowa “śmieciowa” użyte jest tu celowo – jako analogii do “fast foodu”, który w wielu językach naszego kręgu kulturowego doczekał się już niechlubnego synonimu “junk food”, czyli “śmieciowe jedzenie”. W przypadku mody “śmieciowość” ma, niestety, znaczenie podwójne. O ile w przypadku jedzenia na myśli mamy mniej więcej tyle, że są to produkty niewiele warte, o tyle w przypadku ubrań, chodzi o prawdziwe śmieci. A właściwie o całe góry niechcianych ubrań. Według opublikowanego we wrześniu tego roku raportu Fashion For Good “Sorting for circularity Europe”, przeciętny Europejczyk pozbywa się każdego roku 12,5 kg ubrań. W tym samym rocznym okresie Europejczycy kupili kolejne 5,4 miliona ton odzieży i tekstyliów domowych.
Tak zwana “śmieciowa moda” czyli marki wprowadzające do obrotu bardzo odzież w bardzo niskiej cenie, za to w ogromnych ilościach i z niezwykłą częstotliwością, przyzwyczaiły nas do niemalże nieustannych zakupów. Marki te pracują nad budową nigdy nie nienasycającego się rynku, poprzez kreowanie potrzeb zakupowych, których praktycznie nie da się zaspokoić. Kolejne sztucznie wykreowane “nowe” trendy, “nowe” kolekcje, “nowe” sezony, “nowe” dropy pojawiają się nieustannie jeden po drugim i zaraz po dokonaniu zakupu ponownie mierzymy się z wewnętrznym głosem mówiącym “nie mam się w co ubrać”, nawet, gdy stoimy przed pękającą w szwach szafą. Potrzeba ta została przez nas tak mocno zinternalizowana, że nie mamy nawet pomysłu, by się jej bliżej przyjrzeć. Przecież kupowanie jest “normalne”. Zresztą nie ma na to czasu, bo wszystko dzieje się tak szybko… . Jak udaje się nam oszukać portfele? Kreatorzy popytu na fast fashion oczywiście przewidzieli ograniczone możliwości finansowe grup docelowych. Dlatego starają się obniżać cenę, tną koszty produkcji, a co za tym idzie, koszty pracy i siły roboczej, jakość materiałów i wykonania, etc. Jakość nie jest istotna, bo przecież z definicji, klient ma niebawem wrócić po kolejną kolekcję… .
Wiatr zmian „sukienka na jeden raz” odchodzi do przeszłości
Po kilku latach błyskawicznej kariery i zachłyśnięciu się możliwościami, jakie otwiera masowa produkcja odzieży, coraz popularniejsze staje się odchodzenie od nieokiełznanego kupowania.Jak w przypadku każdego nowego trendu, forpocztą stają się liderzy opinii: gwiazdy, projektanci, dziennikarze, celebryci, influencerzy i inne osoby, na które zwrócone są oczy mediów na całym świecie. Gwiazdy wielkiego formatu coraz częściej pojawiają się w kreacjach, w których widziane były na czerwonych dywanach kilka, a nawet kilkanaście sezonów temu, by wspomnieć chociażby Cate Blanchett, Kim Kardashian, Jane Fondę, Kate Moss. I chociaż sama Angelina Jolie nie wstydzi się przerabiać własnych kreacji tak, by w kolejnych sezonach mogły występować w nich jej córki, a Emma Watson zdecydowała się na odważny upcycling własnej sukni ślubnej, my w naszych domach robimy to samo coraz rzadziej, mimo że dysponujemy nieproporcjonalnie skromniejszym budżetem.
Świetnym papierkiem lakmusowym przemian może być księżna Catherine (Kate Middleton), która przeszła kolejne etapy od kosztownych kreacji ze znanych domów mody, poprzez ubrania z sieciówek, aż po propagowanie występowania w tych samych strojach przy wielu okazjach. Dziś nikogo nie dziwi już widok księżnej występującej w tej samej sukni po raz trzeci, czwarty, czy piąty. Miechelle Obama w wielu wypowiedziach zwróciła uwagę na jeszcze jeden aspekt, otóż na problem podwójnych standardów dla kobiet i mężczyzn. Podczas gdy każde jej pojawienie się publicznie w tym samym stroju, czy nawet z tą samą torebką, było surowo punktowane przez media, jej mąż, piastujący najwyższy urząd w państwie, bez problemu występował w tym samym smokingu, garniturze, koszuli czy krawacie. Dlatego Pierwsza Dama USA postanowiła odczarować zjawisko wielorazowych kreacji. Tą samą ścieżką podąża Meghan Markle. Tego typu zachowania jeszcze dekadę temu byłyby nie do pomyślenia w niezwykle konserwatywnych kręgach, w których się obraca. Dziś mogą jej przysporzyć jedynie sympatii i pomóc kształtować pozytywne postawy w społeczeństwie. To znak, że wiatr zmian musi w końcu zdmuchnąć konsumpcyjną bańkę śmieciowej mody.
Jak zatem pokazać się w tej samej kreacji po raz drugi? Odpowiedź brzmi: olśniewająco !